Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
radji
Dołączył: 17 Cze 2002 Posty: 556 Skąd: z Siedlec
|
Wysłany: Wto Lip 22, 2003 3:22 pm Temat postu: |
|
|
Napisałem przed chwila dwa rozdziały, więc nie zapomnijcie najpierw przeczytać tego wcześniejeszego
Słońce wstawało już za horyzontem ,lecz ziemnie ogarniał półmrok.
Na skraju lasu wśród wysokich smukłych sosen i klonów panował pómrok, słońce powoli wysuwało się zza pobliskich wzgórz, ale jego promienie były jeszcze zbyt słabe by oświetlić pobliską dolinę. Wiatr swoimi lekkimi podmuchami muskał czubki drzew.
Mężczyzna wolnym krokiem zbliżal się do spiącego przy drzewie młodzienca, w prawej ręce trzymał długi na dwie stopy miecz, którego ostrze połyskiwalo w świetle wschodzącego słońca. Miał na sobie szarą kurtke, z wyrytym ćwiekami napisem na plecach brzmiacym „ Kto mieczem wojuje ten od miecza ginie”.
Gdy podszedł do śpiącego przyłożył mu do gardła miecz, uderzając lekko w policzek tepą stroną. Młodzieniec otworzył oczy i zbladł.
- ktoś ty kurwa jest? – zapytal cięzkim basowym głosem mężczyzna.
Młodzieniec spojrzał mu w twarz, napastnik miał duży nos i nieduże wąsko ustawione wokół niego oczy, wlosy mial krótkie, koloru ciemny blond, na twarzy zalegał widoczny kilku dniowy zarost.
- Jestem... – zajakna się, gdy nagle zobaczyl postać skradającą się za plecami napastnika, trzymala w reku dlugi oburęczny miecz, którego ostrze szybko przylgneło do szyji blondyna.
- A ty ktoś kurwa jest?.- zapytał stanowczym tonem, skradający się.
Ciemny blondyn wolnym ruchem odwrócił się, opuszczając miecz.
- Qzawju? – zapytał nagle zdziwniony mężczyza trzymający obóręczny miecz – to ty qzawju
Mężczyzna nazwany Qzawju spojrzał na niego zdziwionym wzrokiem.
- Ty kurwa..., Overseer – odpowiedział, twarz jego teraz wyraźnie rozpromnieniała.
Overs opuścił miecz.
- Ja pierdole – mówił Qzawju, wystawiajac reke ku Overowi, ten uścisną ją w przyjacielskim geście. – nie spodziewałem się że cię jeszcze raz zobacze. kurwa mać.
- Co cie sprowadza w te kierunki? – zapytał, lecz zaraz sam odpowiedział sobie na to pytanie – no tak, idziesz walczyć za kropkoreligie.
- jak mniemam ty też.
- A jakrzesz, niemoge się doczekać walki, na pohybel skurwysynom, na pohybel.
Qzawju zwrócił wzrok w strone, młodzika, który zdąrzył już wstać i otrzebać się z liści i suchej kory zalegajacego pod drzewem przy którym spał.
- A to kto kurwa, syn – zapytał Qzawju z szerokim uśmiechem na twarzy, Over uśmiechna się głośno.
- Znasz mnie chyba na tyle żeby wiedzieć że nie dla mnie życie rodzinne.
- To jest Leokles – dodał Over po chwili - spotkalem go niedawno, i tak razem podróżujemy, młody idealista.
- jak my wszyscy za młodu, hehe, i ja mam kilku takich idealistów z którymi podróżuje, żeby nie ja to do obozu raczej bi nie doszli, hehe.
- chodzmy więc.
Przy nieiewlkim ognisku na skraju lasu, jakieś pietnaście minut drogi od miejsca w którym nocowali siedziało trzech młodziaków, nie wyglądali na wiecej jak 20 lat, gdy dostrzegli
wyłaniających się zza drzew Qzawju, Overa i Leoklesa, staneli na rowne nogi chwytając noże, tylko jeden z nich trzymał w reku nieduży zakrzywiony miecz.
- Spoko mlodziaki - odpowiedział Qzawju z uśmiechem na twarzy - spoko.
Szybko się pozbierali i ruszyli do drogi, cala szóstka. Over z Qzawju szedł przodem, wyraźnie zajęci rozmową, co raz chichotali to glosniej, to ciszej, za nimi szedł leokes razem z młodziakami, którzy prawde mówiąc nie wiele ustepowali mu wiekiem. Na poczatku nie gadał z nimi, nie miał tematów, ale po pewnym czasie zaczą włączac się do rozmowy coraz częsciej.
W trakcie całodniowej drogi dowiedzial się o nich co nieco. Młodzi nazywali się Dzarol, Gerlok i Bishop, pochodzili z jednego miasteczka, byli sierotami, żyli z kradzieży.
po pewnym czasie doszły ich plotki, że szykuje się powstanie przeciw goistom.
Byli młodzi i zbuntowani, uważali że musza walczyć, patriotyzm az tryskał z młodych umysłów, więc Leokles szybko polóbił całą trójke, a cala trojka polubiła jego, w ich oczach był kimś ważnym, w końcu był pod mazinqourt, i choc nie walczył opowiadał młodym o życiu żołnieża, choć prawde mówiąc nie zaznał go za wiele.
Over i Qzawju ciągle gadali.
- Co się z tobą dzialo Over, gadalem zaraz po bitwie pod Mazinqurt z jakimś gościem z twoje bersekerskiej kompani, mówil że cie ubili.
- Prawie mnie ubili, ale jak widzisz zyje – odpoweidział z usmiechem na twarzy.
- A ty Qzawju, gdzie się podziewales przez te lata – dodał po chwili.
- raczej cie nie zaskocze, hehe...
- najemnik – przerwał Over.
Qzawju uśmiechna się.
- Ano, najemnik, takie małe panstewko Ataxx, daleko na wschodzie.
- Wiem gdzie lezy Ataxx.
Qzawju uśmiechna się nieznacznie.
- A ty – zapytał – gdzie ty byłeś, chyba nie zostales w kropkolandii.
- I tu cie zaskocze, zostalem. Po ranie którą odniosłem, pod Mazinqourt miałem długą przerwe, nie byłem na kropkowym polu i wogole mnie nie było, nigdzie, zajeła się mna znajoma moich nieżywych rodziców, trzydziesto letnia wdowka. Nawet nie brzydka, ale nie dla mnie takie zycie, napisalem więc długi przejmujący list i odeszlem jak tylko mogłem. Od tamtej pory już jej nie widzialem.
- To jest kurwa przeklestwo wiesz, gdy zaczniesz zycie najemnika to już nie możesz się ustatkować, co za kurestwo. Zamiast pieknej żony zostaje burdel w miastach i onanizacja w drodze, co za życie.
Overseer zaśmial się nieznacznie.
- Takie jest zycie – odpowiedział – takie jest nasze przeznaczenie – dodał w ciszy tak by Qzawju go nie usłyszał.
c.d.n. |
|
Powrót do góry |
|
|
Kaisuj
Dołączył: 30 Lis 2002 Posty: 276 Skąd: Lublin
|
Wysłany: Wto Lip 22, 2003 9:32 pm Temat postu: |
|
|
Wiesz co Radji? Zadziwiasz mnie. Nie wiem czy wyszlo Ci to przypadkiem, ale nie sadze, bo takie rzeczy przypadkowo nie wychodza. Po sobie wiem, ze pisanie jest swietnym sposobem wyzywania sie, zlozeczenia na to, co nas boli w naszym osobistym zyciu, sposobem na polemike z rzeczami, ktore nas niepokoja. Co wiecej mozna sie wyzalic i wszystko dokladnie zamaskowac tak, ze nikt poza nami nie odkryje co tak naprawde chcielismy napisac. Nie ebde sie Ciebie pytal czy umiesciles cos w tym z samego siebie. To by bylo zbyt osobiste. Poza tym to chyba pytanie retoryczne. Tworzac zawsze zostawiasz czastke siebei w swym dziele, nawet jesli to jest najwiekszy kicz. I za pewne robiles to w poprzednich epizodach, ale tutaj, w tej czesci, otworzyles mi oczy. Bez wzgledu na to, co Cie inspirowalo, to powiem Ci, ze jak na razie ta czesc jest zdecydowanie najbardziej pelna zycia, zyje wlasnym zyciem. Tak. To dobre okreslenie. Ta historia zaczela wreszcie zyc wlasnym zyciem. To bardzo dobrze.
Fajnie, ze to napisales...
pozdrawiam |
|
Powrót do góry |
|
|
szwagiereczek
Dołączył: 25 Maj 2003 Posty: 567 Skąd: Rzeszów
|
Wysłany: Wto Lip 22, 2003 10:03 pm Temat postu: |
|
|
Ha! Dokładnie jak krasnoludy z wiedźmina co 2 -gie słowo kur..lub spier...
"Na pochybel skurwysynom na pochuybel" <<<---cytat z wiedźmina:-)))))))))))))))))))))0[/code] |
|
Powrót do góry |
|
|
szwagiereczek
Dołączył: 25 Maj 2003 Posty: 567 Skąd: Rzeszów
|
Wysłany: Wto Lip 22, 2003 10:03 pm Temat postu: |
|
|
Radji coraz bardziej mi sie to podoba! |
|
Powrót do góry |
|
|
Kaisuj
Dołączył: 30 Lis 2002 Posty: 276 Skąd: Lublin
|
Wysłany: Sro Lip 23, 2003 9:35 am Temat postu: |
|
|
Czytalem wczoraj wieczorem i jakos nie zauwqzylem, ze napiales dwa rozdzialy na raz. Dopiero dzis rano czytalem ten z Qzawju. |
|
Powrót do góry |
|
|
TheBest78
Dołączył: 16 Lip 2002 Posty: 281 Skąd: z Pcimia Dolnego
|
Wysłany: Sro Lip 23, 2003 10:58 am Temat postu: |
|
|
A właśnie Radji...
Wczoraj rozmawiałem ze Starą Babą i była zainteresowana jakąś małą rulką w twojej powieści, z racji wieku niekoniecznie musi w grę wchodzić wątek miłosny. |
|
Powrót do góry |
|
|
szwagiereczek
Dołączył: 25 Maj 2003 Posty: 567 Skąd: Rzeszów
|
Wysłany: Sro Lip 23, 2003 8:38 pm Temat postu: |
|
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
radji
Dołączył: 17 Cze 2002 Posty: 556 Skąd: z Siedlec
|
Wysłany: Sro Lip 23, 2003 11:22 pm Temat postu: |
|
|
- Co jest kurwa grane, Over? – wyszeptał Qzawju – co robimy?
Siedzieli skryci za krzakami wśród drzew na skraju lasu obserwując polanę, na której grupka żołnierzy z godłem go na piersi rozbiła obóz na noc.
- pięciu – powiedział Over również szeptem.
- Załatwmy ich – rozległ się nagle nieco głośniejszy szept Bishopa siedzącego zaraz za nimi z resztą grupy.
Zawrzyj gębę szczylu - stanowczy ton Qzawju uciszył młodzika – siedzimy tu ledwie kilka minut, niewiadomo czy nie ma ich więcej. Takie grupy jeżdżą najczęściej w kordonach dziesięcio osobowych.
- Ja bym obszedł ich – odezwał się Over, zwracając głowę ku Dzarolowi – nawet jak by było ich tyko pięciu, to co te chlystki wiedzą o zabijaniu – w tym momencie wskazał na młodzików.
- kurwa Over, jest już prawie noc, chcesz się włóczyć po lasach nocą.
- A masz inne wyjście.
Qzawju zastanowił się, przez chwile, ale nic nie odpowiedział.
- Słuchaj Qzawju – odezwał się po chwili milczenia Over – nie mamy wyboru, to nie są byle przybłędy to zawodowa armia...
- Wiem kurwa, wiem – przerwał Qzawju – ale... – Nie dokończył.
- Wiem że szwędanie po lasach nocą jest nierozsądne, ale wole się zgubić i ocalić dupę, niż odwrotnie.
Nie zwrócili uwagi na Bishopa który wstał i wolnym krokiem ruszył ku nim, nagle gałąź na której staną przypadkiem złamała się z hukiem a młodzik upadł na plecy robiąc przy tym nieco hałasu.
- Kurwa – wyszeptał Over - kryć się.
Goisci odruchowo zwrócili głowy w ich stronę.
- Co to było – rozległ się nieco piskliwy głos jednego z nich, chudego i wysokiego.
- Nie wiem? – Odpowiedział drugi goista niższy i bardziej tęgi od pierwszego – szczyl sprawdź co to? – Zwrócił się do widocznie najmłodszego ich kompana.
Mężczyzna o przezwisku szczyl nie odpowiedział ani słowa tylko wolnym ruchem skierował się w stronę zarośli w których siedzieli kropkowicze. W ręku goista trzymał obnażony miecz. Szedł wolno, na gładko ogolonej twarzy pojawiły się krople potu.
- Kurwa, kurwa, kurwa – szeptał nerwowo Qzawju – co kurwa robimy over, to przeklęty gówniarz.
- Teraz za późno na ucieczkę, bierz jednego z młodych i zajmijcie się tym co tu idzie, reszta za mną.
Młodzi kiwnęli głowami. Dzarol obnażył miecz, reszta wyjęła noże.
- pamiętajcie nie wdawać się w walkę bo was zabiją, rozumiecie – tłumaczył Over – ja zajmę się dwoma, wy resztą, podbiegacie i kosa pod żebra.
Przytaknęli.
Goista był już przy krzakach, gdy Over wyskoczył z nich, za nim skoczyli Bishop, Leokles i dzarol. W tym momencie na kompletnie zaskoczonego „szczyla” wpadł Qzawju, powalając go jednym ciosem. Over tymczasem razem z młodymi wpadł miedzy resztę goistów. Ciął najbliższego przeciwnika w szyje, następnie wywiną się w pół obrocie i zaatakował następnego, ten nie dał się zaskoczyć, przyja uderzenie na ostrze, odskakując do tyłu.
Młodzi zgodnie z planem doskoczyli do dwóch pozostałych, niepewny atak dzarola zbił pierwszy goista, szybko skontrował, ostrze jego miecza przejechało po barku kropkowicza, krew trysnęła, Dzarolem zakręciło jak bączkiem, opuścił miecz i upadł, goista szybko doskoczył do niego gotując się do przybicia kropkowicza do ziemi, nie zdołał Qzawju wpadł miedzy nich, odbił cios, i pewnie przeszył go na wylot. Leokes i Bishop skoczyli ku drugiemu goiscie jednocześnie, ich przeciwnik pewnie odskoczył, ciął przy tym bischopa w brzuch, młodzik zacharczał i upadł na ziemie trzymając krwawiąca ranę, Goista czul się pewnie, za pewnie, Leokles niespodziewanie wywiną się z jego ciosu, doskakując przy tym ku niemu, ostrze noża zabłysło w świetle zachodzącego słońca i zanurzyło się w brzuchu goisty, przechodząc przez kolczugę jak przez masło.
Przeciwnik Overa również nie został długo przy życiu, jego cios został sparowany tak mocno że upadł on na ziemie, kropkowicz doskoczył szybko i przyszpilił go do ziemi.
Trwające zaledwie kilkadziesiąt sekund starcie zakończyło się.
- Niech on zamknie mordę – krzykną Qzawju, spoglądając na rannego Dzarola, który darł się w niebo głosy.
Leokes skoczył ku niemu, przystawiając mu rękę do ust.
- Spokojnie Dzarol, nic ci nie będzie, tylko cię drasnęli – szeptał do niego, po chwili usuną rękę z jego ust, Dzarol milczał, oddychając głośno.
- Musimy stad spieprzać, ktoś mógł usłyszeć walkę – mówił over idąc w stronę stojącego nad Bishopem Gerloka – żyje – zapytał gdy był już przy nim.
Gerlok nie odpowiedział, był cały blady, spoglądał z przerażeniem na leżącego w kałuży krwi Bishopa, po chwili odwrócił się i zwymiotował.
- Kurwa – przeklną w ciszy Over i podszedł do Bishopa, spojrzał na niego – nie żyje – odpowiedział zwracając wzrok ku Qzawju
Ten spojrzał w jego stronę.
- Spierdalamy stad Over, nie ma czasu – odpowiedział, wycierając miecz z krwi.
- Musimy go pochować – powiedział cicho Leokles, zwracając wzrok w ich stronę.
- Nie ma kurwa czasu, musimy stąd spieprzać, niedługo zaroi się tu od goistów.
Leokles zwrócił wzrok w stronę Overa.
- Nie patrz tak młody na mnie, bierz Dzarola pod ramie i spadamy – odpowiedział tonem jakiego Leo nigdy u niego nie słyszał. Over był wyraźnie zdenerwowany.
Leo zwrócił posłusznie wzrok w stronę Dzarola
- Trzymaj się stary, musimy ruszać – szepną do niego, stawiając go powoli na nogi. Dzarol zawył z bólu, ale ucichł po chwili starając się dzielnie trzymać.
- Kurwa jeszcze tego nam brakowało – klną pod nosem Qzawju – mam nadzieje że za szybko nie wpadną na nasz trop – zwrócił się do Overseera.
- Przed nami półtora dnia drogi, powinniśmy dojść bez problemów – odpowiedział Over, który powoli uspokajał się.
Cała piątka w ciszy ruszyła wzdłuż lasu. |
|
Powrót do góry |
|
|
raimondas
Dołączył: 05 Lut 2003 Posty: 18 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Czw Lip 24, 2003 8:15 pm Temat postu: |
|
|
Wprawdzie Bishop to moj kumpel (mieszka klatke obok) ale nie powinien miec za zle ze skonczyl zanim jeszcze zaczal |
|
Powrót do góry |
|
|
Kaisuj
Dołączył: 30 Lis 2002 Posty: 276 Skąd: Lublin
|
Wysłany: Czw Lip 24, 2003 8:25 pm Temat postu: |
|
|
Ciagle trzymasz ladny poziom tego trzeciego epizodu. Mam wrazenie, ze lepiej sobie przemyslales intryge. A moze tak sie juz wczolem, ze mi sie tak dobrze czyta? W kazdym razie podoba mi sie. Wciagnalem sie na serio. Zastanawiam sie czy przypadkiem jak na razie konsekwetnie skupiasz sie na blizszym przedstawieniu kropkowiczow w staraciach, a goiscie sa jakby w polmroku, slabo oswietleni. A moze tylko takie mam wrazenie. A kazdym razie czytajac to i starajac sobei jakos to wszystko wyobrazic, jakbym byl swiadkiem tych wydzarzen, to poza watkiem z Kasiunia, gosci dziala jak cienie, widzimy icj tyle, co gina spod miecza kropkowiczow, albo over, gdzies dostrzerze ich zza trzcin, czy krzakow. Ale w sumie to chyba poteguje atmosfere. Taki niewidzialny wrog, jest ciekawszym wrogiem w czytaniu. Fajnie to wyszlo. |
|
Powrót do góry |
|
|
Kaisuj
Dołączył: 30 Lis 2002 Posty: 276 Skąd: Lublin
|
Wysłany: Czw Lip 24, 2003 8:26 pm Temat postu: |
|
|
Raimondas opublikowal swego posta w czasie, gdy czytalem nowy rozdzial opowiadania i dlatego dopiero teraz moge sie posmiac z jego refleksji:) |
|
Powrót do góry |
|
|
szwagiereczek
Dołączył: 25 Maj 2003 Posty: 567 Skąd: Rzeszów
|
Wysłany: Czw Lip 24, 2003 11:08 pm Temat postu: |
|
|
Kuźwa taki długi ten rozdział a tak szybko go przeczytałem radji jak wydasz książke to masz umnie jak w banku że od razu ją kupię |
|
Powrót do góry |
|
|
mkaminsk
Dołączył: 18 Lip 2003 Posty: 9
|
Wysłany: Pią Lip 25, 2003 8:10 am Temat postu: |
|
|
Kaisuj - po co naświetlać postać goisty, który i tak będzie skazany na śmierć w ciągu następnych góra pięciu odcinków? |
|
Powrót do góry |
|
|
szwagiereczek
Dołączył: 25 Maj 2003 Posty: 567 Skąd: Rzeszów
|
Wysłany: Pią Lip 25, 2003 11:16 am Temat postu: |
|
|
Po to żeby jego śmierć dała więcej przyjemności czytającemu;-) |
|
Powrót do góry |
|
|
Kaisuj
Dołączył: 30 Lis 2002 Posty: 276 Skąd: Lublin
|
Wysłany: Pią Lip 25, 2003 12:44 pm Temat postu: |
|
|
Twoja wypowiedz jest przepelniona ironia i wgarda dla goistow. Ale prawdziwa przyjemnosc to szanowac wroga i czytac o jego smierci |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|