Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Thorr
Dołączył: 31 Maj 2003 Posty: 18 Skąd: Siedlce
|
Wysłany: Sro Paź 22, 2003 2:03 pm Temat postu: Przypadek |
|
|
Głośne miauknięcie kota zwróciło uwagę patrolującego żołnierza. Futrzak, najwyraźniej spłoszony, bo wiał gdzie pieprz rośnie, wypadł zza rogu i kilkoma susami znalazł się w bramie najbliższego domostwa. Żołnierz, lub jak powiadają miejscowi - strażnik miejski, skierował konia w stronę zaułku. W jednej dłoni trzymał wyciągnięty przed chwilą miecz. Prawo Golandii pozwalało, a dokładniej nakazywało swym strażnikom poruszać się po zmroku z mieczem bądź kuszą w dłoni. Prawo nakazywało strażnikom zachowywanie ładu i porządku na ulicach Gopolis wszelakimi dostępnymi metodami. Zwłaszcza po zmroku. Prawo respektowało przypadki popełnienia zbrodni na obywatelu jeżeli zaangażowany w to strażnik oświadczy wszem-i-wobec iż zrobił to tylko w obronie własnej, nie zamierzając pozbawiać cennego życia Bogu ducha winnego człowieka. Prawo nie nakładało najmniejszej kary na takiego stróża prawa. W praktyce każdego dnia na ulicach Gopolis ginęło kilku obywateli z rąk „niewinnych” strażników.
Większość ludzi ginęła po zmroku.
Zmierzch tego dnia zapadł dość szybko. Był koniec września i po raz pierwszy od bitych dwóch tygodni nie spadła ani jedna kropla deszczu. Na chodnikach i ulicach Gopolis zalegało błoto, gdzie nie spojrzeć tam kałuże. Szczególnie marny był widok w najbiedniejszych dzielnicach miasta, u Kółko-Krzyżowców i Warcabników. Tam droga nie została wyłożona kamieniem. Wozy grzęzły a ludzie płakali. W powietrzu czuć było wszechobecną wilgoć i smród z rynsztoku. I niesamowitą ciszę.
Ludzie bali się wychodzić z domu po zmroku. Nie z powodu gwałcicieli czy rabusiów, wałęsających się swym odwiecznym zwyczajem po mieście, nawet wobec zakazów. Bali się Strażników.
W ciemnym zaułku Stróż Sprawiedliwości znalazł to czego szukał. Mężczyznę, lat na oko 46, w wybrudzonym odzieniu, na lekkim rauszu. Wystraszonego.
Typowa ofiara nocnych polowań.
- Co tu robisz obywatelu? - głos mężczyzny na koniu, w błyszczącej pełnej zbroi był wściekły.
- Wybaczcie panie - mieszczuch, biały jak płótno w świetle księżyca, wyczłapał zza kupy nawozu za którą bezskutecznie próbował się ukryć - Wybaczcie. Nie bijcie.
- Głuchy jesteś?! Co tu robisz?! - strażnik nie musiał udawać złości.
- Wracam do domu. Mieszkam o tu, niedaleczko. Puśćcie - łzy w oczach pomogły rozpaczliwemu głosu.
- Czy nie wiesz o tym że po zmroku nie wolno opuszczać domostw?! Mogą to czynić wyłącznie wysokiego urzędu Goiści. Narodowość?!
- Nie bijcie... Darujcie...
- Narodowość do kurwy nędzy!! - tęgi kopniak wylądował na twarzy mieszczucha.
- Jestem... z Chessworld...
- Błąd, byłeś.
Spłoszony kocur nie mógł widzieć błyskawicznie wyciąganej kuszy i bełtu w piersi Szachownika. Nie mógł widzieć cięcia miecza rozrywającego szyję i policzek mężczyzny. Nie mógł widzieć jak mężczyzna ten charcząc i dławiąc się własną krwią upada w błoto. Nie mógł również widzieć strażnika plującego na ciepłe jeszcze zwłoki i odjeżdżającego na dalszy patrol.
Ale słyszał nieludzki krzyk innego mieszkańca Gopolis mordowanego właśnie gdzieś na ulicach miasta...
# # #
Latarnie wzdłuż ulicy były pogaszone. To dobrze, pomyślała. Była w pełnym kamuflażu ale to dodawało jej pewności. Jeszcze godzinę temu zabawiałam się w łóżku z Kaisujem, pomyślała, a teraz... Stoję w nocy na rogu, w czarnych obcisłych spodniach, czarnej bluzce, czarnych butach, czarnych rękawiczkach. I z twarzą całą umalowaną na czarno. Ale cóż robić? Żyć jakoś trzeba. Worek na plecy i do roboty.
Żaden ze strażników jej nie zauważył. Choć było ich niemało przemykała się między nimi niczym kocica. Nie musiała nawet używać kamieni odwracających uwagę. Wszystko poszło gładko.
Ludzi nie było. Bali się...
Nie zmęczyła się zbytnio gdy doszła do celu. Zwinnym ruchem przeskoczyła zamkniętą furtkę i już była pod domem zamożnego Goisty, którego imienia nawet nie znała. Domek z ogródkiem mieścił się blisko centrum, między sklepami i piętrowymi kamienicami, w jednej z bogatszych dzielnic Gopolis. Strażników nie było pod drzwiami, nie pilnowali domostwa w ogóle. Wiedziała o tym szpiegując właściciela poprzedniego dnia.
Drzwi otworzyła specjalnym wytrychem kupionym za ciężkie pieniądze na podmiejskim bazarze. Ale opłaciło się. Nie były to pierwsze drzwi które otwierała tym wytrychem.
Oczy, przyzwyczajone do ciemności, bez problemu wychwyciły kontury ogarniętego mrokiem pomieszczenia. Ława, fotele, stół, dwa krzesła, szafa w rogu, wielki zegar przy schodach na piętro. Żarzące się węgle w kominku. Zapach smażonej cebuli w powietrzu.
I bogactwo.
Dziewczyna, już boso, odczekawszy chwilkę zabrała się do pracy. Do worka powędrowały pieniądze i starożytne monety, obrazki, biżuteria ze szkatułki, srebrne rzeźbione noże z kominka, porcelanowy zegar, dwie złote klepsydry, jedwabne rękawiczki, zwoje papieru który był niezwykle cenny, srebrne lusterko i piękne kobiece grzebyki. Na ścianie obraz Leszka Soldana. Wyciąć z ramek i do worka, może ktoś kupi? Z kuchni zabrała srebrną zastawę stołową w pudełku, jedwabny obrus i bardzo rzadkie przyprawy zamorskie. Zważyła worek w dłoni, jeszcze lekki, pomyślała, sporo wejdzie. Wracamy do salonu. Cztery złote świeczniki i figurka kota nie broniły się przed kradzieżą. Znalazła biblioteczkę. Piękne, twarde okładki. „GO-grafia”, „O siedmiu Goistach i smoku Varnee” oraz ilustrowany podręcznik „Jak złapać Kropkowicza w jedno popołudnie” trafiły do czarnego wora. Zbliżyła się do komody...
Kroki. Na piętrze wyraźnie słychać było czyjeś kroki. Zbliżały się do schodów. Nie usłyszeli jej, inaczej schodziliby po cichutku z kuszą w dłoni.
Karna Scrabble powoli opuściła domek z ogródkiem i znikła w mroku.
# # #
- Wina karczmarzu, wina! A żwawo! - krzyknęła Karna wesoło machając ręką.
Gospoda tego wieczoru wypełniona była po brzegi. Na zewnątrz chłodno, a tu wszystkie stoliki pozajmowane, kaganki palą się wesołym płomieniem, trubadurzy grają skoczne melodie. Między stolikami krążyły dziewki służebne roznoszące ciemne piwo i wyborne wino. A że panowie nie gardzą szczypaniem w zgrabne tyłeczki toteż co chwila któraś z dziewek piśnie głośno. Były śpiewy, z początku próbowano tańczyć ale prędko zabrakło miejsca. Było gorąco. I było wesoło.
„Szpaler” to jedyna gospoda w Gopolis gdzie Goiści nie są mile widziani i w ogóle się tam nie pojawiają.
- Ile zarobiłaś? - spytał Kaisuj pociągając tęgo z kufla pełnego przedniego 2- letniego wina. Dzisiaj nie był w zbroi, z mieczem, tarczą, płytowymi butami, kolczugą i lśniącym hełmem. Dzisiaj nie stał przed bramą miasta z papierem w dłoni spisując wszystkich wjeżdżających do Gopolis. Dzisiaj miał wolne, był sobą. Siedział w gospodzie w brązowym kubraku, pił wino i szczypał przechodzące dziewki. Kim był Kaisuj, spytacie. Ciężko udzielić wyczerpującej odpowiedzi no to pytanie. Pytany o narodowość nie odpowiada nic. Najbliżsi mu przyjaciele zgodnie twierdzą iż jest to kropkowicz. Wiele by na to wskazywało. Przyznać się w Golandii że jesteś Kropkowiczem to wydać na siebie wyrok śmierci. Dlatego milczy, powiadają ludzie.
- Dwa dni kręciłam się po zaufanych chałupach zanim wszystko sprzedałam. Ale opłaciło się, 1240 florenów jest moje - uśmiechnęła się Karna, śliczna młoda dziewczyna, o długich kruczoczarnych włosach, wielkich brązowych oczach i małych różowych usteczkach. Fioletowa sukienka z niewielkim dekoltem znakomicie podkreślała jej szczupłą figurę.
Karna Scrabble była złodziejką od 11 roku życia. Tak jak jej ojciec, brat i stryjek. Z tego się utrzymywała, tak zarabiała na życie. Czasem biżuteria, czasem złoty kielich ze świątyni, a czasem jedzenie ze straganu. W zeszłym miesiącu nawet konia z karocą w Kropkowym Jarze. Niestety koło nie wytrzymało prędkości a Karna nieźle się poobijała. Przywykła do bólu. Ojciec ćwiczył ją niemal codziennie nim nie uciekła i nie zaczęła żyć na własną rękę. Z Kaisujem.
- Jeszcze jedna beczka piwa dla wszystkich!! - krzyknęła już rumiana.
Odpowiedział jej naokoło wrzask radości. To już trzecia beczułka tego wieczoru. Dziewczyna była lubiana i szanowana za miły charakter i uśmiech z którym podchodziła do najcięższych nawet spraw.
Dwóch bardów przestało grać, chwycili za kufle i ochoczo ustawili się w kolejce po ciemny napój. Tak jak 30 innych biesiadników.
- Masz ochotę na romantyczny wieczór? - spytał Kaisuj szczerząc zęby.
Długi pocałunek wystarczył za odpowiedź.
# # #
Słyszała kroki, wiele kroków. Głośne, ciężkie i szybkie stąpnięcia Strażników. Zbliżały się mimo że biegła co sił w nogach. Pusty worek wyrzuciła kilkaset metrów wcześniej, przeszkadzał tylko w ucieczce. Jak się dowiedzieli, spytała w myślach.
Za rogiem nie było nikogo. Stała za to wielka świątynia Kier. Wbiegła do środka bez namysłu. Mimo zmroku wrota nie były zamknięte.
Nie zauważyła nikogo. Szybko pobiegła do bocznej nawy i ukryła się między ławkami. Panował tu miły chłód mimo dusznego powietrza na zewnątrz.
- Wyjdź stamtąd dziecko. Nie wejdą tu, nie bój się.
Przestraszona podniosła głowę. Głos należał do kapłana świątyni, mężczyzny lat około 30, bez zarostu, z króciutkimi włosami. Kapłan był bogato odziany, zauważyła.
- Nie bój się - powtórzył miłym głosem - Chodź ze mną.
Bała się. Ale wstała.
- Skąd wiesz że ktoś mnie goni? - spytała po chwili idąc powoli za mężczyzną, odruchowo oglądając się za siebie. Krótki mieczyk schowała do pochwy.
Nie odpowiedział.
Świątynia była ogromna i piękna, dopiero teraz to zauważyła. Wszędzie marmur, drogocenne dywany i malowidła. Wysokie, złote świeczniki stały przy każdej kolumnie, a kolumn tych było 10. Okien żadnych. Na sklepieniu wyrysowana bogato mapa znanego świata. Marmurowy ołtarz opierał się na plecach mlecznobiałego posągu przedstawiającego tygrysa podkradającego się do jakiejś zwierzyny. Nad ołtarzem płaskorzeźba półnagiej kobiety na tle olbrzymiego serca.
Kapłan zaprowadził Karnę do niewielkiego pomieszczenia za ołtarzem. Usiedli na wytwornych krzesłach przy dużym stole. Dziewczyna poczuła się niepewnie gdy kapłan zamknął mocno za nimi drzwi.
Milczał, wpatrując się w nią, ze skrzyżowanymi rękoma na piersi. Karna bała się odezwać, spytać. Chciała się jak najszybciej stąd wydostać. Pościg przestał być już tak groźny.
- Jestem Jurr - przemówił wreszcie mężczyzna - Najwyższy kapłan w służbie Boga Kiera. To mało popularne bóstwo w Golandii. Na pewno słyszałaś o nas wiele nieprzyjemnych plotek. Zapewniam że wszystkie są nieprawdziwe.
Karna nie słyszała żadnych plotek.
- Jak mam się zwracać do .... - spytała, niemogąc znaleźć właściwego słowa.
- Po prostu Wielebny, lub Sługo Boży, jak sobie piękna pani życzy - na ustach Jurra nie zagościł uśmiech.
Karna przemogła strach. Wiedziała że w innych świątyniach zwabiali młode dziewczęta w wiadomym celu.
- A więc skąd sługa boży wie o pościgu?
- To może panienka najpierw opowie dlaczego ją poszukują?
Ciężkie milczenie i świdrowanie się oczami trwało dłuższą chwilę.
- No dobrze - odpowiedziała obojętnie; Jurr uśmiechnął się nieznacznie - To miejsce święte i nie powinno to dojść do uszu nikogo postronnego. Tak mi się wydaje, bo nie wierzę w żadne bóstwa, nie chodzę na msze i nie rzucam datków. A do kapłanów czuję niechęć, delikatnie rzecz ujmując.
- Nie cieszy to ucha mego - wielebny zmarszczył brwi, podniósł nieco głos - W dzisiejszych czasach coraz więcej ludzi odchodzi od wiary. Ale nie zmieniajmy tematu...
- Co tu dużo mówić. Jestem złodziejką, utrzymuję się z kradzieży - wzięła głęboki oddech; sługa boży nawet nie drgnął - Dzisiaj moim celem był Bank Rudolfa Skatza. Od tygodnia obserwowałam pracowników, wszystko miałam zaplanowane w najdrobniejszych szczegółach. Nie bardzo jeszcze tego rozumiem, ale gdy tylko dotknęłam tylnych drzwi w powietrzu rozległ się dziwny, strasznie głośny dźwięk, latarnie się pozapalały, a po chwili zjawiło się sześciu Strażników. Nie wiem co tam się stało.
- Czary - mruknął Jurr
- Phi - parsknęła Karna - Prędzej uwierzyłabym że to kowale jakiś nowy mechanizm zmyślili...
Wielebny powoli wstał. Spojrzał na dziewczynę z góry. Wykonał nieznaczny ruch ręką. Krzesło na którym siedziała Karna podniosło się półtora metra nad ziemię. Poczym obróciło się trzy razy dookoła swojej osi.
- Nadal nie wierzysz w magię? - spytał Jurr spokojnie.
- Ostatniego czarnoksiężnika spalono przecież 102 lata temu! - prawie krzyknęła przerażona.
- 149 lat temu trzymając ścisłość. Została nas zaledwie garstka na świecie. Jednym z nas jest nawet...
- To ty narobiłeś tego hałasu przy banku? - wpadła w słowo.
- Tak - odparł natychmiast - Ja też, wyobraź to sobie, miałem zamiar zrabować bogactwa ze skarbca Rudolfa. A ty chciałaś mi w tym przeszkodzić. Gdyby ci się powiodło dla mnie nic by nie zostało. Nie sądziłem że tak szybko wpadniesz w moje ręce.
- Opuść mnie! - krzyknęła Karna blednąc ze strachu.
- Nie - odparł po chwili namysłu Jurr; mówił powoli jak w transie - Nawet nie przypuszczasz ilu ludzi takich jak ty wbiega do tej świątyni z bronią w ręku w poszukiwaniu schronienia. Myślą że im pomogę. Mylą się - oczy rozbłysły mu dziko - Każdy dostaje ode mnie szansę na życie, na dalsze życie. Ale niewielu ją wykorzystuje. Mam nadzieję że ty będziesz inna... bo ty też dostaniesz szansę....
Z kieszeni wielebnego wyfrunęły karty. Rozdzieliły się i ustawiły w powietrzu, jedna obok drugiej, między Jurrem a Karną. Figury i cyfry zwrócone były w stronę kapłana.
- Oto twoja szansa - rzekł Jurr doniośle - Musisz wybrać jedną kartę, tylko jedną. Jeżeli twój los padnie na damę pik lub jakąkolwiek figurę kier-zginiesz. Te trzy kusze które wiszą za moimi plecami wystrzelą bełty w twoją głowę na mój znak. Jeżeli wybierzesz jakąś inna kartę puszczę cię wolno. Takie są zasady mojej gry. Jesteś pod wpływem czaru paraliżującego, możesz jedynie poruszać prawą ręką by wskazać kartę. Właściwą kartę. Z całego serca życzę aby ci się udało.
- Skąd mam wiedzieć że nie oszukujesz? Skąd mam wiedzieć że nie ma tam samych kierów?
- Ja nigdy nie oszukuję. Wtedy zabawa nie miałaby sensu. Kończmy tę bezsensowną gadaninę. Wybieraj.
Karnie Scrabble kręciło się w głowie. 42 karty wisiały przed nią, na wyciągnięcie ręki. 29 dobrych, 13 śmiertelnych kart. Na zewnątrz zaczął padać deszcz. Grube krople obijały się o małą szybkę i parapet. Ja chcę do domu, pomyślała....
Nie zwlekała długo. Wyciągnęła dłoń. Wybrała.
I westchnęła.
- Dziewiątka kier - oznajmił obojętnym głosem Jurr.
Dał znak kuszom....
KONIEC |
|
Powrót do góry |
|
|
radji
Dołączył: 17 Cze 2002 Posty: 556 Skąd: z Siedlec
|
Wysłany: Sro Paź 22, 2003 11:42 pm Temat postu: |
|
|
NO prosze świat gier On-Line żyje własnym zycie, Golandia, Kropkolandia, Cheesworld, Warcabnicy, Tolkienzrobił by sie zazdrosny jak by zył . Ciekawe. Nie będe oceniał tego opowiadania tutaj, tylko pogadam w cztery oczy z jego autorem, może Kajsuj zabawi sie w ocene i porownanie i sam zamieści jakieś swoje opowiadania, i zapewne fajnie by było jak by były o Kropkolandii, chodz nie musza być o tym, no ale nie wtrącam się, kazdy pisze to co lubi, że tak sie wyraże. To jest drugie opowiadanie napisane przez kogos kogo znam, najpierw był Kajsuj, teraz Thoor, fajnie sie je czyta, może gdzies wsród nas jest nastepca Tolkiena, Sapkowskiego, Dicka lub Herberta, heh, ale by były jaja... |
|
Powrót do góry |
|
|
shatann
Dołączył: 29 Sie 2003 Posty: 1 Skąd: siedlce
|
Wysłany: Czw Paź 23, 2003 4:56 pm Temat postu: no pięknie pisze braciak:P |
|
|
no każdy pisze powieści ja to tyż pisałem ale zajeła mi ok. 5 kartek../. o on ściąga od Radosława hihih może i ja cosik kiedy napisze -- to takie rodzinne. |
|
Powrót do góry |
|
|
leokles
Dołączył: 07 Gru 2002 Posty: 640 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Czw Paź 23, 2003 6:10 pm Temat postu: konkurencja |
|
|
Thorr czyzbys wybral sobie srode do opublikowania swego dziela przypadkowo a moze uczyniles to z zamiarem? Nie wiem czy wiesz ale wlasnie ow dzien stanowi premiere, pierwszego wydania "Faktu" nowej gazety. Chcialbym tu zastosowac pewne porownianie, ale zwazywszy, iz zaczales dopiero od nie dawna, masz szanse rozwinac swoj talent i ukazac przed pewna gromada forum kropkarkiego swoje ukryte zdolnosci pisarskie. Zycze Ci tego jak i innym z calego serca, gdyz stawnowi to pewna rywalizacje dla naszego starego pisarza. Gazeta Wyborcza raczej nie spadnie w rankingu, chociaz macie podobny styl i raczej powinienem zaklasyfikowac pewna dobrze Wam znana osobe do Super Ekspresu, gdyz Ciebie przypisalem do Faktu, jednakze biorac pod uwage dlugotrwaly staz, doswiadczenie oraz niebywale umiejetnosci pozostane przy swoim. Konkurencja sluzy nam wszystkim, podwyzsza jakosc, a takze urozmaica rynek nabywczy, jednakze powielanie tego samego tematu moze stanowic bledna, zle obrana sciezke, dlatego zanim rozpoczniesz zastanow sie dobrze nad meritum, celem swej powiesci. Nie twierdze, ze jest ona zla, wrecz przeciwnie zapowiada sie calkiem ciekawie, ale majac do wyboru w tym wypadku po tej samej cenie Gazete Wyborcza i Fakt, na ktora z nich bys sie zdecydowal? Owszem istnieje mozliwosc nabycia obydwu, przez pewien okres to napewno bylolby interesujacym porownaniem a nawet zaszlaby chęć (nie koniecznie swiadoma, ale wewnatrz nas podswiadomie dokonalibysmy oceny) uklasyfikowania w hierarchi...
Decyzja nalezy do Ciebie i napewno nie bede w nia wiecej ingerowal, zwlaszcza ze mego zdania nie musza wszyscy akceptowac. Tudiez zyjemy w panstwie demokratycznym i kwestia wyboru zalezy od gustu czlowieka i kazdy z nas ma do niej prawo.
Jeszcze raz zycze powodzenia na nowej drodze, nie lekaj sie nieprzychylnych komentarzy, chociaz tutaj raczej tokowych nie ma, moze to zle, a moze dobrze, lecz nie w tym sek, najwazniejsze aby Tobie podobalo sie to o czym piszesz, nie robisz tego dla pieniedzy tylko dla samego siebie, dla przyjemnosci oraz zaspokojenia zadnych czytania kropkowiczow. |
|
Powrót do góry |
|
|
leokles
Dołączył: 07 Gru 2002 Posty: 640 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Czw Paź 23, 2003 6:32 pm Temat postu: |
|
|
W przeciwienstwie do Radjiego bylem zmuszony do jawnego skomentowania twej opowiesci. Gdybym znal Ciebie troche lepiej to calkiem mozliwe, ze Postapilbym podobnie jak Radji, ale ciezko mi powiedziec. Teoretycznie zrobilbym tak jak powiedzialem powyzej, jednak praktycznie nie wiem czy odmowilbym sobie publicznego skomentowania Twej opoiesci. W kazdym badz razie to raczej nie powinno miec wiekszego znaczenia, najwazniejsze abys kontynuowal swe dzielo. Z niecierpliwoscia oczekujemy na ciag dalczy.
Ostatnio zmieniony przez leokles dnia Czw Paź 23, 2003 6:33 pm, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
szwagiereczek
Dołączył: 25 Maj 2003 Posty: 567 Skąd: Rzeszów
|
Wysłany: Czw Paź 23, 2003 6:32 pm Temat postu: |
|
|
Ja przedchwilą prawie skończyłem przepisywać to co sam napisałem i mi się komputer zawiesił godzina pisania poszła na marne , bede musiał znowum pisać ale teraz mi sie już nie chce może jutro napisze może po jutrze nie wiem bo sie załamałem jeszcze w szkole pałe dostałem to już wogle klapa
|
|
Powrót do góry |
|
|
leokles
Dołączył: 07 Gru 2002 Posty: 640 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Czw Paź 23, 2003 6:58 pm Temat postu: |
|
|
Szwagiereczku nie zalamuj sie, wiem co przeszedles, gdyz ja rowniez mialem przed chwila podobny problem, dlatego tez musialem ograniczyc sie jedynie do zawarcia ogolnikowego komentarza. Cale szczescie mam calkiem dobra pamiec, aczkolwiek czasami ona szwankuje to jednak nawet bez niej zbyt bardzo tym sie nie przejalem, gdyz lubie pisac, wychodze na przeciwko kazdemu wyzwaniu, czesto zawodze, ale nigdy sie nie poddaje.
Czasami zachodza takowe nieprzewidywalne sytuacje, na ktore nie zawsze jestesmy w stanie zaradzic. Na prszyszlosc zachowaj wieksza ostroznosc i najlepiej swoje opinie, komentarze najpierw pisz w dowolnym edytorze tekstu (np: Microsoft Word, Word Pad albo w innych) zachowuj je, a dopiero potem zamieszczaj na forum kropkarskim. Nigdy nie zaszkodzi odrobine przezorności. Taka dobra rada wuja Leoklesa |
|
Powrót do góry |
|
|
szwagiereczek
Dołączył: 25 Maj 2003 Posty: 567 Skąd: Rzeszów
|
Wysłany: Pią Paź 24, 2003 6:30 am Temat postu: |
|
|
Dzięki wujku |
|
Powrót do góry |
|
|
Thorr
Dołączył: 31 Maj 2003 Posty: 18 Skąd: Siedlce
|
Wysłany: Sob Paź 25, 2003 7:40 am Temat postu: |
|
|
Dzięki Leokles.Miło się czyta krytykę wspartą dobrymi argumentami, a nie beznadziejne wyżywanie się, no nie?Środa była dniem przypadkowym, nic nie planowałem.Piszę dla własnej przyjemności.Uważam się za słabszego od Radjiego,ale mam jeszcze czas wszak większość(jeśli nie wszyscy wielcy pisarze) zaczynali swą prawdziwą karierę po 30-stce.Najbardziej zależało mi na opinii Radjiego właśnie i Kaisuja.Nie kończę z pisaniem,ale nie będzie to już raczej miało związku z Kropkolandią, Go itd.chociaż kto wie?
Lubię i cenię krytykę,zwłaszcza inteligentną |
|
Powrót do góry |
|
|
szwagiereczek
Dołączył: 25 Maj 2003 Posty: 567 Skąd: Rzeszów
|
Wysłany: Sob Paź 25, 2003 8:17 am Temat postu: |
|
|
Kassuij prędko cię nie skrytukuje za bardzo go pochłonęło "GO".
Co się już dzieje na tym świecie -bez urazy kaisuj |
|
Powrót do góry |
|
|
Thorr
Dołączył: 31 Maj 2003 Posty: 18 Skąd: Siedlce
|
Wysłany: Sob Paź 25, 2003 12:45 pm Temat postu: |
|
|
Wszyscy za Nim tęsknią |
|
Powrót do góry |
|
|
leokles
Dołączył: 07 Gru 2002 Posty: 640 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Pon Paź 27, 2003 10:04 pm Temat postu: |
|
|
Cieszę się, że ma krytyka przypadła Ci do gustu, aczkolwiek byłbym jeszcze bardziej zadowolony gdybyś nie rezygnował tak szybko i postarał się kontynuować swoje opowiadanie. Ja również chciałem przystąpić do rywalizacji i stanąć w szwanki z Radjim czego przykładem może być próba nawiązania do świata rzeczywistego jednocześnie łącząca aspekty świata wyimaginowanego: „Kropki vs go cz.2 - prolog” , lecz podobnie jak Shatann mógłbym mieć poważny problem.
Kolejna dobra rada Leoklesa – Nie łam się, przełam się. Pisz dalej i nowymi postami z opowieścią, kropkarskie forum zalej |
|
Powrót do góry |
|
|
Kaisuj
Dołączył: 30 Lis 2002 Posty: 276 Skąd: Lublin
|
Wysłany: Wto Paź 28, 2003 3:17 pm Temat postu: |
|
|
Prawde mowiac to mialem zamiar powstrzymac sie chwilo przed wszelkimi krytykami i recenzjami. Przede wszytskim odnosilo sie to do opowiadania Radjego. Przyczyna tego blaha, chcialem raz jeszcze przeczytac wszystko od poczatku, by miec wglad nie tlyko w pojedyncze rozdzialy, ale widziec jak sie one maja do reszty tego, co pisal wczesniej. I przy tym postanowieniu pozostane. Natomiast jesli chodzi o to, co napisal Thorr, to chyba moge to potraktowac jako odzielne opowiadanie i napisac kilka zdan, ktore mi sie nasunely juz w trakcie czytania. Po pierwsze jestem bardzo zaskoczony, raczej pozytywnie i to z kilka wzgledow. Jestem zaskoczony tym, ze ktos podjal probe pisania opowiadania o tej samej tematyce, a nawet uzywajac tych samych postaci. Jestem zaskoczony, ze pojawilem sie w tym opowiadaniu ja. Jestem pozytywnie zaskoczony stylem. To, co mi sie najbardziej spodobalo w tym opowiadaniu to umiejetnosc budowania atmosfery. I mysle, ze tu akurat Radji moglby sie sporo od Thorra nauczyc. Poza tym genialne opisy, bardzo barwne. Radji wielekroc unikal opisow, zwlaszcza na pocatku, stawial na akcje. Thorr pokazal jak mozna to ladnie wkomponowac w akcje. No, ale nie moge tak samych komplementow pisac. Pomimo tego, ze czytalem z wielkim zainteresowaniem i czytalo mi sie lekko, musze sie czegos czespic. W zasadzie to jest kwestia kosmetyczna. Zuawazylem, ze czesto stosujac opisy, wymieniajac jakies elementy otoczenia, przykladowo opisujac wnetrze pomeiszczenia, zbyt pochopnie dzilisz to na kilka zdan. To mze byc dobry zabieg, zwlaszcza przy budowaniu atmosfery i kilka razy Ci sie to swietnie udalo. Takie ucieci i dodanie czegos w krotkim zdaniu czy nawet rownowazniku zdania. Ale w kilku miejscach chy a jednak troszeczke przegiales naduzywajac tego zabiegu. To jest oczywiscie tylko i wylacznie moja opinia. Bradzo mi sie podobala pierwsza czesc, ta wprowadzajaca, ktora ma oddac klimat panujacy w Gopolis. Moim zdaniem to jest najbardziej udany fragment. Poza tym jeszcze ejdna rzecz mnie zaskoczyla bardzo pozytywnie. Czytajac to, odnioslem wrazenie, ze jest to bardzo przemyslany tekst. Najpierw wprowadzenie i zbudowanie atmosfery. Potem osadzenie glownego bohatera w tak przygotowanym otoczeniu, nastepnie krotkie scharakteryzowanie go, a raczej jej, takie przyblizenie postaci, no i wreszcie, gdy juz wiemy na czym stoimy pojawia sie intryga i w momencie, gdy juz sie wczuwamy czytajac to na tyle, ze zapominamy o realnym swiecie i zyjemy zyciem bohatera...CIACH. Koniec. To wszystko moim zdaniem swiadczy o tym, ze to jest przemyslany tekst. A jesli napisales to tak po prostu, pod natchneineim, bez wczesniejszego przemyslenia, to slowa uznania i to ogromne. Zreszta i tak slowa uznania. To chyba tyle, co na razie mi sie nasunelo. A Ty Radji musisz jeszcze chwilke poczekac, jakoze wzialem sie za ta autobiografie, do ktorej mnie tak ostatnio namawiales. Aha, co do mojego opowiadania, to chyba Ci nie wysylalem go w calosci, a jedynie sam poczatek. Wiec jesli chcesz to z checia dam Ci rzucici okiem, choc jest ono takie sobie, bo pisane jeszcze w liceum, czyli dawno temu. Ja raczej o kropkach pisac nie bede. Nie potrafilbym. Nie umialbym budowac takiego napiecia, a juz zupelnie si nie znam na walkach i calym tym slownictwie. Nie czytalem takich ksiazek. Ja lepiej czuje sie w opowiadaniach, gdze moge snuc pewne rozwazania egzystencjalne, gdzie opisuje rozne wariacje wlasnych przeczyc, dodaje elementy nadprzyrodzone, mieszam fikcje z rzeczywistoscia, moze troche tak, jak w filmie "Vanila Sky". Pozdrawiam wszystkich. I jesczze takie wyjasnienie. Faktycznie GO mnie mocno wciagnelo, nawet do tego stopnia, ze zalozylem (tak jeszcze nie do konca) klub go w Lublinie. Niemniej jednak kropki na zawsze pozostana czescia mojego zycia. Nie zapomne czasu spedzonego na graniu z Wami, nie zapomne tych wszystkich postow i mam nadzieje nadal pisywac, krytykowac. Chcialbym pograc w kropki, ale niestety na szkranie jest to niemozliwe. Moze jesli kiedys pojawia sie kropki na kurniku, to i owszem. Choc na kurniku nie grywam nawet w go, gdyz mam problemy z lagami i laczeniem sie z tym serwerem. Na szczescie z pisaniem na form wiekszych problemow nie mam. Jeszcze raz pozdrawiam. Trzymajcie sie:) |
|
Powrót do góry |
|
|
Thorr
Dołączył: 31 Maj 2003 Posty: 18 Skąd: Siedlce
|
Wysłany: Pią Paź 31, 2003 3:27 pm Temat postu: |
|
|
Miło się robi na duchu gdy się czyta taką opinię. Dzięki i postaram się pisać w przyszłości jeszcze lepiej Akcja dzieje się kilka tygodni przed "Kropki vs Go cz.1" kiedy wojna wisiała na włosku, a prześladowania ludności wzmagały się z każdym dniem. Nieważne czy byłeś Kropkowiczem czy Szachistą, mogłeś zostać posądzony, osądzony i skazany na szubiennicę. Ale o tym możnaby napisać całkiem inne opowiadanko |
|
Powrót do góry |
|
|
radji
Dołączył: 17 Cze 2002 Posty: 556 Skąd: z Siedlec
|
Wysłany: Pią Paź 31, 2003 5:50 pm Temat postu: |
|
|
Nie chcial bym wchodzić w parade nikomu, ale szykowalem remake do kropki vs go cz.1 i nie chciał bym byz za bardzo eksponowac moje postacie, proponuje stworzenie nowej wersji wojny, poza tym w mojej powieści Cheesworld i Golandia trzyma tajny sojusz, a podstawy wojny leza bardziej w tym że kropki są odlamem go, a golandia nie zyczy sobie hodowania tak malego państwa kolo swojego imperium. |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|